no! kolejny rekordzik życiowy. i to w całkiem średnich warunkach pogodowych.

no! kolejny rekordzik życiowy. ale umówmy się, że to było z wiatrem.
coś prędkość maksymalną mi polar źle notuje. na pewno przekroczyłem teraz 62km/h a on uparcie twierdzi, że 58,5. może to przez minutowe uśrednianie.

olkusz - skała - iwanowice - zielonki - krakow - olkusz
z Waldkiem, Jelitkiem i Tomkiem

korzystając z porannej jeszcze ładnej pogody. dość fajnie się jechało, mimo że bez lemondki. na podjazdach widać wyraźną poprawę. trening na słowackich górkach i 5 kilo mniej wagi robi swoje. końcówka była już z wiejącym wiatrem i to z tej "kolarskiej" strony. a na górce w woli kalinowskiej kroił się rekordowy czas.

svodin - bistrice

cz. 1
cz. 2

na goraco. wypoczety, ulubiony teren - plasko. wegry wcale nie plaskie. tam najwieksza stromizna 14%. najwieksza predkosc, przewidywalne serpentynki. temperatura 34*C i brak cienia. wymieniam bidon co pol godziny. sklepy zamkniete. po 16 juz na slowacji przegrywam z palacym sloncem, cien i odpoczynek do 19. w nocy 11*C. w morde wiatr i mokro. reumatyzm, sen i nie ma mocnych.
na mecie po 69:09h.

rytro - svodin

cz. 1

na gorąco. koszmar slowackich asfaltow. strebskie pleso z blata, ale z wiatrem. totalny luz. grill, opalanie, wakacje i relaks. cieple jedzenie znajduje sie na 600km w breznie, po 300km poszukiwan. masakrycznie karkolomne zjazdy. czesto wolniej niz podjazdy przez asfalt, zwierzeta. takich gor jeszcze nie jezdzilem, choc liczbowo nie wydaja sie grozne.

cz. 3

bystrice - rytro

na goraco. polskie gorki, istebna, koniakow i okolice to zwykle kretowiska. w koniakowie emer cwiczy przed kk ;). drogi w remoncie i koszmar korkow. ulewny deszcz i zimno, duchota i skwar zaraz po nich. w pinczowie grupa polskich kibicow. od buska w bezskutecznym poszukiwaniu cieplego jedzenia.

cz. 2
cz. 3